29 maja 2023

Wynalazek z Poznania nagrodzony złotym medalem: historia trumny ratującej życie

Related

Jak dostać skierowanie na wyjazd do sanatorium lub centrum rehabilitacyjnego w Poznaniu

Poprawa stanu zdrowia i wypoczynek, przebywanie na świeżym powietrzu...

Jakie dyscypliny sportowe są dostępne w Poznaniu?

We współczesnym świecie nie trzeba już tłumaczyć ludziom, że...

Jak poznaniacy mogą zachować spokój w każdej sytuacji 

Każdy człowiek na co dzień boryka się z trudnościami...

Jak wyglądały pierwsze apteki w Poznaniu i co w nich sprzedawano?

W naszym świecie ludzie każdego dnia korzystają z usług...

Share

Im więcej dowiadujemy się o mieście Poznań, tym bardziej jesteśmy zaskoczeni. Kto by pomyślał, że piąte co do wielkości miasto w Polsce będzie tak ciekawe i pomysłowe?

Nie dość, że miasto jest uznawane za jedno z najbardziej przyjaznych środowisku i rozwiniętych gospodarczo, to jeszcze jego mieszkańcy zasługują na szacunek i pochwałę. Pracowici ludzie, którzy dążą do rozwoju i nowych odkryć nie pozostawiają obojętnym nikogo, kto ich spotka, nawet jeśli nie spotkają się osobiście.

Wojciech Kwiatkowski, mieszkaniec Poznania, zaprezentował światu swój nowy wynalazek: jest bardzo specyficzny, a nawet przerażający, bo rzadki – informuje portal ipoznan.net. Czy słyszeliście kiedyś o trumnie ratującej życie, która może dać ludziom kolejną szansę?

Nie pierwszy, ale najlepszy wynalazek

Trumna ratująca życie istniała już na świecie, gdy Wojciech przedstawił swoją. W 1871 roku w Nowym Jorku wynaleziono taką trumnę, ale z pewnymi odmiennościami. W trumnie był tylko jeden zawór, dzięki któremu ludzie nie umierali z powodu uduszenia, ale z powierzchni nie można było stwierdzić, że nieszczęśnik został pochowany w trumnie. Była to główna wada tego wynalazku, ponieważ głównym celem było umożliwienie osobie, która została pochowana przez pomyłkę, w jakiś sposób uciec lub wysłać sygnał na powierzchnię.

Trumna ratująca życie istniała już na świecie, gdy Wojciech przedstawił swoją. W 1871 roku w Nowym Jorku wynaleziono taką trumnę, ale z pewnymi odmiennościami. W trumnie był tylko jeden zawór, dzięki któremu ludzie nie umierali z powodu uduszenia, ale z powierzchni nie można było stwierdzić, że nieszczęśnik został pochowany w trumnie. Była to najważniejsza wada tego wynalazku, ponieważ głównym celem było umożliwienie osobie, która została pochowana przez pomyłkę, w jakiś sposób uciec lub wysłać sygnał na powierzchnię.

W 1892 roku Wojciech Kwiatkowski zaprezentował swoją trumnę ratunkową. Po opatentowaniu tej trumny mężczyzna otrzymał złoty medal od paryskiej Akademii Wynalazców, Przemysłowców i Ekspozytorów, a także dyplom członka honorowego. Paryż był nawet gotowy do współpracy z Kwiatkowskim.

Tak naprawdę nikt nie pomyślałby, że ten człowiek jest zdolny do tego odkrycia, bo jego praca była zupełnie inna. Wojciech był zwykłym mieszkańcem Poznania, niczym nie wyróżniającym się. Był znanym w mieście ogrodnikiem, miał własną kwiaciarnię na Alei Marcinkowskiego i własny zakład na Górnej Wildzie. Mężczyzna od wielu lat zajmował się „kwiatowym biznesem” i był całkiem zainteresowany swoją pracą. Dlatego też nikt nie spodziewał się po nim takiego wynalazku.

Więcej o trumnie ratunkowej

To czym różniła się ratująca życie trumna Wojciecha Kwiatkowskiego od innych tego typu wynalazków?

Według Kwiatkowskiego wpadł on na pomysł, aby do dolnego wieka trumny przymocować specjalną rurę. Zaczynała się ona w trumnie, przechodziła przez ziemię i wystawała kilka centymetrów nad grobem. Wewnątrz rury ogrodnik umieścił napiętą sprężynę, która podtrzymywała pręt z krążkiem. Do krążka przymocowanych było kilka rzeczy: kłębek nici i pęk piór (czerwonych, żółtych lub w innym kolorze – najważniejsze, żeby były jaskrawe).

Idea była taka: pochowany po przebudzeniu dotykał kłębka nici lub piór, uruchamiając w ten sposób sprężynę. Przebiłaby ona dno rury na powierzchni i do trumny automatycznie dostałoby się powietrze. Sprężyna wyjdzie z rury i odleci na odległość około 60 centymetrów – będzie to sygnał na powierzchni, że pochowana osoba żyje.

Jak wspomniano wcześniej, wynalazek ten został bardzo doceniony w Paryżu. Jakiś czas później, na 1925 r., nie odnotowano ani jednego przypadku ratowania lub wykorzystania trumny ratunkowej w praktyce.

Pisała o tym Gazeta Jarocińska w jednym ze swoich numerów, a nawet opisała odwrotny przypadek z niefortunnym zakończeniem. Osoba leżąca w trumnie, i tak już osłabiona, albo wyczerpywała się, albo dusiła się z braku powietrza. Trumna przewracała się na bok, a jej wieko otwierało się.

Odkrycie Wojciecha Kwiatkowskiego i jego konsekwencje stały się prawdziwą sensacją, a to, co ludzie zobaczyli przy otwartym grobie, wstrząsnęło wieloma osobami.

Na podstawie tego wszystkiego trudno jest wyciągnąć ostateczne wnioski na temat tego wynalazku. Z jednej strony pomysł trumny ratującej życie jest bardzo obiecujący, ale z drugiej strony, jeśli nie ma odnotowanych przypadków ratowania, to całkiem możliwe, że wynalazek jest wątpliwy.

.,.,.,.